Wlany z policjantem
529
tytuł:
Wlany z policjantem
gatunek:
scenka komiczna
muzyka:
oryginał z:?
1929 roku
słowa:
- Panie posterunkowy, wesolutko…! (śpiewa wesoło)
- E, wesolutko! Co pan tu wyprawia, co?
- Wesele.
- Kim pan jest?
- Sirota.
- Czy pan wariat?
- Jeszcze nie.
- Paszport proszę pokazać.
- Ja i bez paszportu do Rygi jadę. He, he, he.
- Jak się pan nazywa?
- Zygmuś Wstawialski.
- Co pan robi?
- Dobre wrażenie.
- Zawód się pytam.
- Ja ni mam żadnych zawodów. Tylko żona, cholera, psiakrew… (szloch)
- Zajęcie pana?
- Nie było żadnego zajęcia, bo wykupiłem weksel na czas.
- A, do diabła! Ja się pytam: co pan robi?
- A niby…
- W ogóle…
- We, w ogóle niby…?
- Tak. Tak, tak, tak.
- Piję, piję.
- I to wszystko, więcej nic?
- No kura pije, a człowiek ma nie pić? To ja tyż pije.
- Ja się pytam pana po raz ostatni: jaki pan ma fach?
- Łacina.
- Co to znaczy „łacina”?
- Delirium tremens. He, he, he.
- Dobrze. Gdzie pan jest zameldowany?
- W Kazio Barańskim…
- Co to jest Kazio Barański?
- No pan się pyta o meldunki…?
- Tak, tak, tak.
- Więc właśnie Kazio Barański wymeldował mnie dwa razy… w mordę.
- Ile pan ma lat?
- Nie liczyłem.
- Pytam się pana poważnie. Ile pan ma lat?
- Nie wiem. Amnestia była, to połowa się nie liczy.
- He, he, he, he, he.
- He, he, he, he, he.
- Czy pan jest pomylony?
- Nie. Jezdem naoliwiony.
- No jazda, jazda. Pójdzie pan ze mną do komisariatu.
- To chodźmy lepiej do restauracji. Dziewczynki tam buzi dać jak w klasztorze płockim, (?) orkiezdra hebrajska… grają te… (śpiewa) „Całuję twoją skroń, madam…, że” (czka) Oj. (czka) Oj.
- Co panu jest? Co to, co?
- Nic, piłka.
- Jaka piłka.
- No niby coś mi się odbija.
- No jazda, jazda. Chodź pan, chodź pan.
- Nie mogę iść, bo upadnę.
- Nic nie szkodzi, już ja pana podniosę.
- Co, pan mnie będzie podnosić, do cholery? A czy ja jezdem bilet tramwajowy, abo co?
- No dosyć tego, dosyć. Jak panu nie wstyd! Przecież pan widzi, że pan jest porządnie pijany.
- Porządnie to nie, bo jeszcze chodzę.
- No chodź pan, chodź pan, chodź pan. Tam się pan prześpisz troszeczkę.
- Się mówi trudno. Człowiek to jak ten stolarz: dziś jest na wolności, a jutro go zamykają.
- Pana jeszcze dzisiaj zamkną, jazda.
Wlany zaczyna podśpiewywać, policjant go wyprowadza.
19.06.2017
Objaśnienia:
1)
weksel
-
(niem. Wechsel - zmiana) zobowiązanie zapłaty
słowa kluczowe:
Przepisał Szoferak.
Szukaj tytułu lub osoby
Posłuchaj sobie
Etykiety płyt
Podobne teksty:
Rozmowa pijaka z księżycem 2 | |
Ach, ta wódeczka 2 |
- E, wesolutko! Co pan tu wyprawia, co?
- Wesele.
- Kim pan jest?
- Sirota.
- Czy pan wariat?
- Jeszcze nie.
- Paszport proszę pokazać.
- Ja i bez paszportu do Rygi jadę. He, he, he.
- Jak się pan nazywa?
- Zygmuś Wstawialski.
- Co pan robi?
- Dobre wrażenie.
- Zawód się pytam.
- Ja ni mam żadnych zawodów. Tylko żona, cholera, psiakrew… (szloch)
- Zajęcie pana?
- Nie było żadnego zajęcia, bo wykupiłem weksel na czas.
- A, do diabła! Ja się pytam: co pan robi?
- A niby…
- W ogóle…
- We, w ogóle niby…?
- Tak. Tak, tak, tak.
- Piję, piję.
- I to wszystko, więcej nic?
- No kura pije, a człowiek ma nie pić? To ja tyż pije. (?)
- Ja się pytam pana po raz ostatni: jaki pan ma fach?
- Łacina.
- Co to znaczy „łacina”?
- Delirium tremens. He, he, he.
- Dobrze. Gdzie pan jest zameldowany?
- W Kazio Barańskim…
- Co to jest Kazio Barański?
- No pan się pyta o meldunki…?
- Tak, tak, tak.
- Więc właśnie Kazio Barański wymeldował mnie dwa razy… w mordę.
- Ile pan ma lat?
- Nie liczyłem.
- Pytam się pana poważnie. Ile pan ma lat?
- Nie wiem. Amnestia była, to połowa się nie liczy.
- He, he, he, he, he.
- He, he, he, he, he.
- Czy pan jest pomylony?
- Nie. Jezdem naoliwiony.
- No jazda, jazda. Pójdzie pan ze mną do komisariatu.
- To chodźmy lepiej do restauracji. Dziewczynki tam buzi dać jak w klasztorze płockim, (?) orkiezdra hebrajska… grają te… (śpiewa) „Całuję twoją skroń, madam…, że” (czka) Oj. (czka) Oj.
- Co panu jest? Co to, co?
- Nic, piłka.
- Jaka piłka.
- No niby coś mi się odbija.
- No jazda, jazda. Chodź pan, chodź pan.
- Nie mogę iść, bo upadnę.
- Nic nie szkodzi, już ja pana podniosę.
- Co, pan mnie będzie podnosić, do cholery?
- A czy ja jezdem bilet tramwajowy, abo co?
- No dosyć tego, dosyć. Jak panu nie wstyd! Przecież pan widzi, że pan jest porządnie pijany.
- Porządnie to nie, bo jeszcze chodzę.
- No chodź pan, chodź pan, chodź pan. Tam się pan prześpisz troszeczkę.
- Się mówi trudno. Człowiek to jak ten stolarz… (?) dziś jest na wolności, a jutro go zamykają.
- Pana jeszcze dzisiaj zamkną, jazda.
Wlany zaczyna podśpiewywać, policjant go wyprowadza.